Przedwczoraj zjadłam ok 600 kcal. Kajzerka z makiem i dwa skyry pitne mango-marakuja. A wczoraj zaliczyłam epicki napad. Wstyd mi w ogóle pisać takiego posta, ale nie będę kłamać. Najgorsze jest to, że mój napad zaczął się po południu. W pracy zjadłam sałatkę, żeby uniknąć dalszego jedzenia. Wróciłam do domu i ok 22:30-23:00 znowu miałam napad na same słodycze- czekoladę, wafelki i ciastka. Tragicznie się czuję po tym psychicznie. Dobrze, że wczoraj wpadło mi 40 min treningu na macie i 30 min hula-hop.
Dzisiaj planuję ok 1800, na razie zjadłam dwa posiłki. Zrobiłam tylko 17 minut na macie z youtube. Jeszcze dwa dni w pracy i wolne.
Mam nadzieję, że u Was jest lepiej.