Padam na twarz, ale muszę zacząć pisać te notki pod koniec dnia.
W piątek zaliczyłam cały dzień żarcia słodyczy- więc brawo dla mnie.
W sobotę byłam cały dzień na płynach, ale w pracy zjadłam bułkę słodką i batona, bo byłam na przerwie z innymi osobami i już nie chciało mi się wysłuchiwać o tym jak nie jem. Ale wszystko spaliłam, bo tego dnia ciężko pracowałam fizycznie. Całe szczęście!
Dzisiaj zjadłam ok 1600 i na rowerku jeździłam ok 1h+ spacer ok 1 km.
Napisałabym więcej, ale nie mam sił. Dobrze, że w ogóle odezwałam się wieczorem.
Trzymam za Was mocno kciuki i powodzenia!