Odważyłam się wejść na wagę o 11:52
Moja waga to 55,8.
A waga mojej matki to 54,6.
Obie jesteśmy po jedzeniu i to jak zwykle ona jest chudsza.
Od poniedziałku miałam się zgłosić do psychodietetyka, ale szczerze mówiąc to boję się, że na tej nauce jedzenia tylko przytyję a z taką wagą jest to totalnie nie do zaakceptowania.
Do czerwca przyszłego roku musi być conajmniej te 4 kg mniej. Całe szczęście, że jest już zimno i nie trzeba nosić krórkich spodenek.
Swoją drogą te obecne rozmiarówki to dramat. Niby mieszczę się w 34, 36 jest luźne, a w 32 wejdę. Ale do czego to prowadzi? Do niemal 56kg... Aż mam ciary przerażenia.
Został mi tydzień urlopu i nie ma, że zdrowa dieta to, tamto. Na mnie to nie działa. Od jutra wracam do HSGD i zaczynam od 800 kcal, a dzisiaj do końca dnia herbaty, woda ( o której ostatnio zapomniałam..-kurtyna) i ewentualnie kawy z mlekiem.
Chce mi się po prostu płakać!
Wczoraj 1h ćwiczeń na macie, dzisiaj też musi wpaść conajmniej 1h!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz